Projekt Dressage

Pierwsze dni źrebaczków i co powinna mieć dobra stajnia na odchów

Pańskie oko konia tuczy, rolę mierzwi i siew sporzy.

Ta złota myśl już od XVI wieku podkreśla jedno: że tylko fachowy nadzór i kontrola pozwoli mieć optymalne rezultaty pracy. To dotyczy każdej działalności, przy czym koni – szczególnie. A już odchowu źrebiąt i odsadków – najszczególniej. Moment odsadzenia jest w życiu młodego konika rewolucją możliwą do porównania chyba tylko z samym przyjściem na świat. Odsadki błyskawicznie rosną, roczny źrebak osiąga już 89-90% swojego docelowego wzrostu, więc nawet kilkumiesięczne zaniedbanie lub słaba opieka może mieć naprawdę paskudne skutki i wpłynąć na docelowe zdrowie, kondycję, zachowanie i późniejszą użytkowość naszego konia pod siodłem. Jeśli nie ma się doświadczenia z odchowem maluchów, czasem nawet niechcący można narobić sporo ambarasu.

Chłopcy po podróży. Ponieważ jechali w parach i po drodze zaprzyjaźnili się ze sobą, mogli stopniowo się oswajać zaczynając od najmniejszych grupek.

Na uwięzi

Weźmy choćby pierwszą rzecz, jaką jest wiązanie. Optymalnie, jeśli źrebaki są już wcześniej przyzwyczajone do wiązania przy matkach. Nawet jeśli mamy takiego wyedukowanego malucha z dobrej hodowli, to nadal późniejsza możliwość wiązania go przy zadawaniu paszy jest niesamowicie ważna. Źrebaki, póki nie są silne i zbyt pewne siebie, poddają się uwiązom bez protestów. Co więcej, wiązane do karmienia bardzo dobrze kojarzą sobie taki sposób ograniczenia im wolności i to pozytywne nastawienie fantastycznie zaprocentuje w przyszłości przy każdym przywiązywaniu konia, czy to przy siodłaniu, w transporcie, czy u kowala. Brak możliwości wiązania źrebiąt przy zadawaniu paszy będzie skutkował również tym, że te silniejsze, bardziej śmiałe, albo i zwyczajnie bardziej żarłoczne źrebaki, pochłoną nie tylko swoje porcje, ale również posiłki kolegów (co oczywiście sprawi, że w dalszej perspektywie dominujące osobniki staną się jeszcze silniejsze, bardziej śmiałe i zapewne jeszcze bardziej żarłoczne). 😬

Wieczorne karmienie. Oczywiście kasztan zjadłby wszystko 🤷‍♀️

I na swobodzie

Oczywiście poza dietą kluczowy będzie dla końskich młodzików swobodny ruch. Kapitalną sprawą jest wychów wolnowybiegowy, ale… w sezonie. Teraz, w zimie, kiedy nie ma trawy, a źrebięta są w tym wieku, że bardzo dużo leżą i odpoczywają, po prostu muszą mieć miejsce, gdzie będą miały sucho i stosunkowo ciepło, żeby się porządnie przespać. Sama bardzo lubię biegalnie na zimę. Pod wiatą, w warunkach polowych trudniej jest zrobić codzieny przegląd źrebiąt, niż ma to miejsce w stajni, gdzie z reguły dysponujemy chociażby oświetleniem. Poza tym z takiej biegalni źrebaki co rano są wyprowadzane na padok, a wieczorem sprowadzane. Jeśli chodzą w ręku, a nie są zaganiane stadem, to jest to absolutnie bezcenne. Naprawdę, wszystkie moje konie, które dorastały w takim systemie, miały szacunek do człowieka, nie próbowały dominować, miały zaufanie do dwunogiego lidera i instynktownie nauczyły się szanować jego strefę. Taka prosta czynność, którą robi się w sumie przy okazji, a jest taka ważna!

Freddie i Santo grzecznie wracają do stajni na uwiązie.

W dawnych państwowych stadninach był jeden bardzo zacny zwyczaj, mianowicie źrebaki ras o przeznaczeniu sportowym były opędzane, ganiane, w sezonie zimowym miały wymuszony ruch. Nic nie zapewni takiego zdrowego rozwoju organizmu, jak regularne ćwiczenia. To bardzo ważne, żeby źrebaki się bawiły, biegały, ścigały, a nie tylko stały owiewane wiatrem, przyklejone do paśnika. Jest szansa, że nasze gorącokrwiste maluchy same sobie zapewnią ruchową rozrywkę, ale tylko pod warunkiem, że będą miały towarzystwo rówieśników. I nie, kolega kucyk (choćby nie wiem, jak szalony) nie będzie dobrym rówieśnikiem, 4-latek dla odsadka również nie. Wersja minimum to drugi kumpel z tego samego rocznika, ale tylko pod warunkiem, że obydwa maluchy mają podobne temperamenty. Flegmatyk 🦥 i wyścigówka 🚀 to naprawdę nie jest optymalna para.

Zdarzało mi się jednak odchowywać młode konie w parach i faktycznie przy zbliżonych parametrach zarówno fizycznych, jak i psychicznych całkiem dobrze to dawało radę. W niemieckich stajniach, które specjalizują się w odchowywaniu źrebiąt, grupka odsadków jednej płci, które razem dorastają, liczy przeważnie 8-10 źrebiąt.

Nas ganiać nie potrzeba! Sami się poprzemieszczamy. 🏎️🏎️🏎️🏎️

Catering, czyli podano do stołu

To, że dieta powinna zaspokajać wszystkie potrzeby związane z rozwojem i wzrostem organizmu końskiego dzieciaczka jest tak oczywiste, że nie ma potrzeby się o tym rozpisywać. Ale już o tym, że nie wystarczy samo dostarczenie diety pudełkowej do boksów / biegalni / na wybieg – już tak. Bywa, że niektóre maluchy wolniej przekonują się do pasz treściwych i zamiast jeść, przebierają ziarno, albo w ramach zabawy wysypują je ze żłoba. Cóż wtedy z tego, że porcje będą naszykowane na bogato, skoro koński przedszkolak raczy na nie pogrymasić i nie ruszy ani mięska, ani ziemniaczków, ani sałatki 😉 Na szczęście przeważnie wystarczy trochę poczekać na poprawę apetytu, albo skusić niejadka dodatkiem pachnącej sieczki albo marchewek.

Tu chłopaki w trakcie pełni. Mam nadzieję, że żaden się nie zmieni w wilkołaka 🐺🙈

Co jest jeszcze ważne w żywieniu? Trawa, a wcale nie każdy właściciel konia zwraca na nią uwagę. Coś na wybiegach rośnie, a jak jest zielono, to znaczy dobrze i koniom wystarczy. No więc nie zawsze. Jedne z najlepszych pastwisk w Europie mamy… w Holandii. Płaski teren, wysoki poziom wód gruntowych, łagodny klimat i bardzo długa wegetacja powodują, że nie tylko tulipany rosną w Niderlandach jak szalone. Na przykład praktycznie cała lucerna dostępna na rynku (również ta, którą kupujemy w workach z metkami prawie wszystkich paszowych marek), pochodzi właśnie z Holandii.

Na takich pastwiskach rośnie sobie końska młodzież w Holandii.

W Polsce najlepsze (najbogatsze) gleby na pastwiska znajdziemy np. w województwie kujawsko-pomorskim, wielkopolskim, dolnośląskim (i przy obecnych ciepłych zimach sądzę, że mogą one zacnie konkurować z holenderską końską stołówką), ale już na przykład województwo świętokrzyskie, śląskie, czy znaczna część woj. mazowieckiego jest bardzo słaba. Wokół Warszawy mamy na przykład sporo „fantastycznych” kamienistych piasków, na których przy naprawdę troskliwej uprawie można wyhodować co najwyżej przydomowy trawnik 😉 Znani mi hodowcy z tamtych rejonów radzą sobie w dwójnasób, wystawiając całodobowo na wybiegi siano, a także kosząc i przywożąc koniom zielonkę.

Źrebaczki na Mazowszu, całorocznie dokarmiane sianem.

Pan konik był chory i leżał w łóżeczku

O ile konie są szczególnie uzdolnione w generowaniu sobie autouszkodzeń, to źrebaki w tej kategorii zasługują zaiste na Oskara 🤦‍♀️ Nawet jeśli zakładamy, że Pan Doktor będzie odwiedzał końskie dzieci tylko dla szczepień czy odrobaczenia (mega ważne, robale nie śpią!) to nasze kopytne pupilki szybko zweryfikują harmonogram wizyt demonstrując rozmaite boliłapki, podbite kopytka (już u nas przy pierwszych mrozach było), kuku na muniu w postaci dziury w czole (też było) czy całą galerię rozmaitych skaleczeń i zadrapań. Dobrze by było zatem, gdyby najbliższy nieludzki doktor był w realnym zasięgu szybkiego stajniowego reagowania, a nie dajmy na to 200 km trasą przez środek dżungli, którą można pokonać wyłącznie przez dwa miesiące roku, między roztopami, a porą deszczową. Uwierzcie mi, to się przydaje.

Pogoda nas rozpieszcza, jak ostatnio co roku. Zimy trącą wiosną 😉

Miałam kiedyś młodego konia (wtedy roczniaka), którego trzymałam w stajni, do której przyjeżdżałam regularnie na treningi z 5-letnim wówczas Hendersonem. I tak razu pewnego, zanim wsiadłam, poszłam do źrebaczka na padok, poczęstowałam marchewką, a on poklepany udał się na stertę siana, na której zaległ płasko celem ucięcia sobie przyjemnej drzemki. Ja pojeździłam Henryka, po skończonej pracy spakowałam sprzęt i właściwie tuż przed samym odjazdem wybrałam się jeszcze na padok powiedzieć młodemu „pa pa”. Ogierek dalej sobie leżał, ale kiedy obrócił głowę w moją stronę, przyglądał mi się tylko jednym okiem, bo drugie miał szczelnie zamknięte. Zerknięcie pod zaciśnięte powieki wykazało, że w środku… nic się nie dzieje, normalne oko, żadnego urazu, żadnego widocznego uszkodzenia 🤔 No, ale coś bardzo wyraźnie boli, bo oczko już nawet łzawi 😢 Pani Doktor mieszkała w tej samej miejscowości, więc dosłownie w ciągu kilku minut była u nas. Przy pomocy specjalistycznego sprzętu i fluorosceiny udało się wykryć, że u konia w rogówkę (!) pod trzecią powieką (!) w samym kąciku oka (!) wbiła się taka malusieńka plewka z którejś z traw pochodzących z siana (!!!) 🤕 Masakra! Kiedy tylko usunęliśmy winowajcę, oko momentalnie przestało być bolesne, a całe wydarzenie skończyło się na podawaniu przez tydzień kropelek. Strach pomyśleć co by było, gdyby koń hasał po hektarach i nie był na bieżąco kontrolowany, a lekarz mógł go odwiedzić na przykład za tydzień. Pod zaciśniętymi powiekami zrobiłoby się środowisko idealne do rozwoju bakterii, a ból skłoniłby zwierzaka do wycierania oka i drapania się w nie. Brrr…

A tutaj już prawie pełne stadko naszych bohaterów na otwartej biegalni.
I kompletne stado ogierków 2023 dokazujące przy każdej aurze. Ależ miło popatrzeć, prawda? 😊

Także znaleźć i kupić top jakości źrebaka to nie jest jeszcze takie trudne – ale już prawidłowo go odchować i po drodze nie popsuć konia złą opieką – o, to już jest prawdziwa sztuka

A Wy jakie mieliście doświadczenia z odchowem źrebaków? Parę już pokoleń u mnie od odsadka do zajazdki wyrosło i jak dotąd udało się wszystko pierwszorzędnie, może po prostu udaje się mieć to szczęście 🍀🤞


8 odpowiedzi na „Pierwsze dni źrebaczków i co powinna mieć dobra stajnia na odchów”

  1. A może w następnym wpisie porównać koszty odchowu źrebaka / młodego konia w DE/NL i w Polsce? Co myślicie, przyda się? 🙂

  2. Ushia

    Czy aby na pewno turbo bogate pastwiska to taki swietny pomysl?
    Konie ewolucyjnie przystosowane sa do stepow, zarosli i badyli, a nie zielonego, cukrowego dywanu. OCD, EMS, ochwat subkliniczny…

    1. Mimo wszystko jest pewna różnica między konikiem stepowym, 125 cm w kłębie z umiarkowanie rozwiniętą muskulaturą, a takim współczesnym koniem sportowym. Jakby nie było, to kilkaset lat pracy hodowlanej. A jeśli chodzi o samą trawę, to nikt nie wypuszcza koni na pastwiska nie koszone, z trawą po pas. Zobacz, jak fajnie wygląda to pastwisko w Holandii. Trochę młodzieży rosło pod moim okiem i nigdy jeszcze nie miałam żadnej choroby metabolicznej ani żywieniowej 👍

  3. yegua

    Nie szczęście, tylko świetna strategia. Wszystko masz przemyślane, korzyści zmaksymalizowane, a ryzyko zminimalizowane. Dodajmy jeszcze serducho do zwierzaków i jest przepis 😉

    1. Kiedy jak to mawiają „głupi ma szczęście” 🤭
      Ale staram się jak najlepiej wybierać dla maluchów, to jest ultra ważne 👌

  4. Marta

    Odchów źrebiąt, to bardzo ważna sprawa. Widziałam kiedyś dwa wielkopolskie źrebaki w wieku 10 miesięcy, które po odstawieniu zostały zamknięte w boksie. Wypuszczano je 1-2 razy na tydzień, jak przyjeżdżał facet do sprzątania stajni. Wtedy też były karmione i pojone. Jak przyjechały do stajni, gdzie stałam z kobyłą, ewidentnie było widać, że rozwojowo zatrzymały się na 6 miesiącu życia. Do tego brak mięśni, niedożywienie i odwodnienie. U nas nieco je odratowaliśmy, ale z tego co wiem, to niestety w późniejszym wieku nie dały rady odbić braków, do tego sporo chorowały i finalnie skończyły w najgorszy możliwy sposób.

    A co do wiązania, to ciekawy patent widziałam w Kirgistanie. W południe, kiedy źrebaki zazwyczaj leża i śpią, są przywiązywane do prowizorycznego linowego koniowiązu. Jak, któryś wstanie, to co najwyżej obudzi kolegów. Przy takim koniowiązie praktycznie też nie było szansy na jakieś poważniejsze uszkodzenia. Co ciekawe, tam na stepie konie są puszczone luźno, bez ogrodzeń. I zawsze koło źrebaków stoi któraś z matek i pilnuje, czy wszystko ok. Z tego co obserwowałam, to matki same co jakiś czas zmieniały się w obowiązku pilnowania dzieciaków. I moim zdaniem właśnie tam widziałam najspokojniejsze, i najbardziej szanujące człowieka konie. Jakby ktoś takie koniki sprowadził i nauczył prawidłowej pracy, to byłby świetny materiał na konie dla dzieci.

    1. Ja kiedyś kupowałam konia, o którym wiedziałam, że on za roczniaka / dwulatka był w bardzo słabych warunkach, nie dość, że nie jadł, to również nie biegał, siedział zamknięty w jakiejś szopie. W wieku 3 lat przeniósł się do dobrej stajni, miał wtedy 160 cm z ogonkiem i rok później dobił już do 170 cm, nadrabiał dosłownie w oczach. Kupując go miałam nadzieję, że super opieka, najlepsze możliwe żywienie, brak przeciążeń i rozsądna praca pozwoli nawet nie tyle zniwelować te zaniedbania z przeszłości, co po prostu z nimi jakoś żyć i funkcjonować pod siodłem. Niestety nie ma na to szans 🙁 Koń miał tak delikatne nogi, że łapał kontuzję za kontuzją przy jeździe kłusem po prostych. Gdyby nie zdrowie, przypuszczam, że to byłby jeden z najlepszych i najzdolniejszych moich wierzchowców. Finalnie został kosiarką i okazyjnym koniem spacerowym. Strasznie szkoda, bo był ogromnie nastawiony na współpracę z człowiekiem, było widać, że się bawi wszystkimi nowymi zadaniami, uwielbia być chwalony i doceniany. Idealna głowa…

      1. Marta

        I ta historia utwierdza mnie w przekonaniu, że koń musi dostać czas na odpowiedni rozwój. Podobnie było z moją kobyłą- w wieku dwóch lat poszła do pracy w szkółce, plus zaprzęg z turystami, do tego co roku źrebak po ogierze zimnokrwistym. Kupiłam ją jak miała 9 lat i zjechane zadnie nogi. Częściowo udało mi się przywrócić jej podstawową sprawność, na tyle, że jeszcze trochę popracowała, ale w weta, fizjo i suple władowałam równowartość uwczesnej kawalerki w moim miasteczku. W wieku 14 lat przeszła na emeryturę, bo co chwilę coś się działo. A koń właśnie z idealną głową, chętny do pracy, cierpliwy profesor. Z tej samej stajni co roku widzę ogłoszenia, jak sprzedają 3-4 latki z kontuzjami, po szkółce. Oczywiście wszystko zajeżdżane jako dwulatki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *