Przed nami drugi wpis o ocenie budowy konia wierzchowego. Tym razem kolejna podstawowa i bardzo ważna kwestia, czyli sprawdzenie tego, gdzie koń ma środek ciężkości.
W trakcie poprawnie prowadzonego treningu, w miarę zaawansowaniem ćwiczeń punkt równowagi konia wierzchowego przenosi się coraz bardziej na tył. Koń zyskuje tzw. uphill, zdolność do samoniesienia, lekkość i otwartość przodu, co jest uwarunkowane zwiększonym obciążeniem zadu oraz ugięciem tylnych nóg, kroczących głęboko pod kłodę. Dzięki tak zmienionej równowadze, koń jest w stanie dźwigać nie tylko siebie, ale również aktywnie unosić jeźdźca.
Równowaga jest jednak czymś zupełnie innym niż środek ciężkości konia. Środek ciężkości jest określony przez budowę konia i jego nie uda się nigdy zmienić poprzez trening. Jeśli środek ciężkości konia wypada zbyt mocno z przodu, to taki koń nigdy nie będzie poruszał się w samoniesieniu z tendencją uphill, mimo wielu godzin spędzonych na pracy poprawiającej równowagę i balans. Przeciwnie – koń, który ma własny środek ciężkości właściwie umiejscowiony, będzie mógł łatwiej odnaleźć równowagę i pracować w kadencji w zaawansowanym treningu.
Właściwie umiejscowiony środek ciężkości – to znaczy gdzie dokładnie?
Na to pytanie można odpowiedzieć kierując się nawet tylko samą logiką. Środek ciężkości konia powinien być umiejscowiony… pod jeźdźcem. Czyli tam, gdzie wypadnie najgłębsze miejsce siedziska siodła.
Jeśli środek ciężkości mamy bardziej z przodu, to taki koń będzie poruszał się z równowagą na przodzie, a jeźdźcowi będzie trudno go „otworzyć”, sprawić, by zaakceptował sylwetkę z lekkim przodem, otwartą łopatką i niesioną przez mięsień czworoboczny szyją.
Skoro już wiemy co to jest punkt ciężkości i po co go u konia szukać 😉 teraz czas nauczyć się go wyznaczać. W naturze konie mają punkt ciężkości stosunkowo z przodu, ponieważ taka budowa jako najbardziej ekonomiczna pozwalała oszczędzać energię podczas pasienia się (koń stojąc z opuszczoną głową nie musiał dźwigać własnego ciężaru). To przesunięcie środka ciężkości do przodu szczególnie dobrze widać u ras prymitywnych.
Aby określić środek ciężkości, musimy narysować dwie linie. Pierwsza będzie biegła wzdłuż grzebienia łopatki (to jest takie wyczuwalne kościste uwypuklenie – nie dołek w mięśniach u nasady szyi biegnący nad grzebieniem łopatki!). Druga linia prowadzi od stawu biodrowego do guza biodrowego. Patrząc na koński szkielet, to będzie mniej więcej coś takiego:

W miejscu, gdzie nasze linie się przetną, wyznaczamy pionową kreskę. Na tej wysokości ciała konia nasz koń ma swój środek ciężkości.
Aby szybko ocenić, czy środek ciężkości jest zlokalizowany prawidłowo, zobaczmy, czy pionowa linia dzieli nam konia na dwie optycznie równe, harmonijne połowy. Jeśli frontowa część konia wydaje się krótsza, to najprawdopodobniej środek ciężkości będzie przesunięty zbytnio do przodu.
Dla dokładniejszej oceny trzeba sobie jeszcze wyobrazić wirtualne siodło założone na grzbiet ocenianego zwierzęcia. Jeśli pionowa linia przechodzi przez najgłębszy punkt siedziska, to mamy optymalnie zbudowanego konia pod wierzch.
Tyle teorii, czas na praktykę.

Karusek wypada nieźle. Chciało by się mieć bardziej ukośną łopatkę, ale na szczęście równoważy ją ładnie skątowany zad. Mniej więcej trafiamy również z siedziskiem siodła. Koń raczej nie z tych, które będą kładły się na przód.

Same miękkie skosy – ale o dziwo jest to koń, który z moich wszystkich ma największe problemy z niesieniem się bez pomocy jeźdźca. To, co mamy bardzo ładnie zrównoważone w kłodzie, łopatce i zadzie niestety nie do końca jest w stanie nadrobić szyję, która ma dość krótką potylicę. Dlatego tak ważne jest, aby nigdy nie skupiać się na pojedynczych elementach budowy konia – oceniać trzeba całokształt, zastanawiając się, które zalety zrównoważą mankamenty, albo które minusy będą stanowiły trudność w szkoleniu wierzchowym konia.

Skwarunio – ładna łopatka i niezły zad, a mimo to środek ciężkości jest trochę za bardzo z przodu (polecam ocenić to wizualizując sobie założone na konia siodło!). Budowę konia ratuje bardzo długa szyja. Przy normalnej i nieco krótszej środek ciężkości wypadałby zdecydowanie za bardzo przodu konia.

Ropuch – przyznam się bez bicia, że miałam trochę stres przy rysowaniu, tym bardziej, że i to zdjęcie nie jest optymalnym do wyznaczania na nim proporcji – nieco cofnięta lewa przednia noga ustawia trochę inaczej łopatkę, niż w pełnym spoczynku. U Żabusia ten środek mógłby być nieco bardziej z tyłu, chociaż zanim będę się czepiać obiecuję solennie zrobić naprawdę 100% porządne zdjęcie i dołożyć tutaj jeszcze aktualizację.

Plusz – tutaj wygląda to całkiem kształtnie, z tak zbudowanym koniem jeździec będzie miał łatwiej niż z Ropuchem, aby go porządnie posadzić na zadzie i nauczyć dźwigania się.

Spławik – nie ukrywam, że podoba mi się budowa tego konia, chociaż w kolejnych wpisać znajdę jeszcze coś do krytyki (pamiętajcie, że idealnych koni nie ma!). Zobaczcie, jak u tego konia środek ciężkości wypada praktycznie w jego połowie, a zarówno zad, jak i łopatka bardzo harmonijnie się równoważą.

Malutka, w mocno sportowym typie (klacze przeważnie są dość długie i rzadko wpisują się w kwadrat). Podobnie jak Ropuch na zdjęciu wyżej, nie jest idealnie równo oparta na przednich kończynach, ale środek ciężkości ma zdecydowanie pod siodłem.
OK. To teraz w ramach ćwiczeń oka proponuję rzucić okiem na tego zwierzaka 😉

Co o nim sądzicie?
Dodaj komentarz