Dla równowagi zielone światło w hodowli koni ujeżdżeniowych, czyli przedstawię kilka świetnych ogierów, których sama bez wahania użyłabym w hodowli lub zakupiła ich potomstwo.
Zacznijmy od jednego z moich ulubieńców, który w rankingu WBFSH (ujmującym sukcesy sportowe potomstwa) wypadał następująco:
- w roku 2019: miejsce drugie (miejsce pierwsze zajął ojciec tego ogiera)
- w roku 2020: miejsce pierwsze
- w roku 2021: miejsce drugie
- w roku 2022: miejsce pierwsze
- w roku 2023: miejsce pierwsze
Osiągnięcie i utrzymanie czołówki nie udało się dotąd żadnemu innemu ogierowi. Na 1958 potomków obecnych w bazie danych Horsetelex 81 koni może pochwalić się udokumentowanymi startami w konkurach Grand Prix FEI (to 4,14% ogólnej populacji potomstwa). Ja bym każdego rumaka z tym ogierem w papierze brała choćby w ciemno 😉 Koń, o którym mowa zresztą sam szczyci się wybitnymi osiągnięciami sportowymi.
Ten ogier to Johnson KWPN.
Poznajcie jego historię.
Malutki Johnson urodził się w 2002 roku w hodowli Pieta van de Vleuten i został nazwany zgodnie z regułami związku hodowlanego KWPN, według których w danym roczniku wszystkie urodzone wówczas konie otrzymują imię na tę samą literę alfabetu, kolejną rok po roku. W tym roku przypadała literka V, zatem małego, rezolutnego gniadego ogierka nazwano Verdi.
Piet, który miał wówczas bardzo obiecującego źrebaka po ogierze Voltaire, skontaktował się z Henkiem Nijhofem, prowadzącym Team Nijhof – stacji ogierów i kuźni młodych końskich talentów. Henk przyjechał do stajni, obejrzał proponowanego mu źrebaka, ale to inny przykuł jego uwagę – właśnie mały Verdi. To, jak młody ogierek przespacerował się przez pastwisko, zrobiło na Henku duże wrażenie. Jako doświadczony kupujący nie okazał jednak specjalnego entuzjazmu i kiedy przyszło do ustalania szczegółów zakupu małego Voltaire’a, nie mrugnąwszy okiem zaproponował hodowcy, że kupi źrebaka, ale tylko w parze z Verdim – albo obydwa, albo żadnego. Transakcja została sfinalizowana, a nowy nabywca od pierwszej chwili miał poczucie, że Johnson (wtedy nadal Verdi) będzie specjalnym koniem.
A jak doszło do zmiany imienia? Johnson przeprowadził się do Team Nijhof, gdzie z tego samego rocznika był już inny Verdi (który zresztą został międzynarodowej sławy skoczkiem). Dodatkowo, młodego ujeżdżeniowca przedstawiono na licencjonowaniu w związku oldenburskim, gdzie zasady dotyczące imiennictwa są zgoła odmienne – konie otrzymują imiona na pierwszą literę imienia ojca. Ojcem Johnsona jest Jazz (tak, ten sam, którego każdy potomek jest absolutnie trudny do pracy i świrowaty XD Pamiętajcie, hodowla i genetyka to przewrotne i dowcipne siostry).
Błyskawicznie po niemieckim licencjonowaniu Johnson wziął udział w korungu KWPN, gdzie uzyskał tytuł championa i po teście 30-dniowym mógł rozpocząć użytkowanie w hodowli. W Ermelo na teście użytkowym otrzymał oceny 9 za galop, 8 za kłus, 7.5 za stęp i 8,5 za perspektywę. W pierwszym roku stanówki pokrył 200 klaczy, co jest bardzo dobrym wynikiem.
W wieku 4 lat Johnson trafił do swojego jedynego jeźdźca Hansa Petera Minderhounda, który doprowadził go do poziomu Grand Prix. Wśród sukcesów pary warto by było wymienić złoto drużynowe Mistrzostw Europy w 2015 roku w Akwizgranie oraz brąz indywidualnie, drużynowy brąz Światowych Igrzysk Jeździeckich w Caen 2014 roku. Wraz z tym ogierem Hans Peter Minderhoud pierwszy raz wystartował na Igrzyskach Olimpijskich (Rio 2016). W finale Mistrzostw Świata 2014 w Lyonie para zajęła ósme miejsce. Johnson przeszedł na emeryturę w wieku 17 lat, co uwzględniając jego stałą karierę sportową łączoną równolegle z karierą reproduktora potwierdza nie tylko pierwszorzędnej jakości zdrowie, ale i charakter (ostatnim startem Johnsona i Minderhounda był CDIO Rotterdam, który przyniósł piąte miejsce w Grand Prix i drugie w GP Freestyle.
Według Henka Nijhofa sukces Johnsona wynika właśnie z jego charakteru: „Koń ujeżdżeniowy jest w dużej mierze „zrobiony” przez jeźdźca i tak właśnie powstają Johnsony. Oczywiście konie muszą posiadać pewną podstawową jakość, ale poza tym jak daleko zajdzie koń zależy od jego wnętrza, jego charakteru. To właśnie w tym aspekcie Johnson robi różnicę. Jeśli chodzi o te podstawowe cechy, jego potomstwo ma obszerny front oraz dobry kłus i galop.”
W kwestii cech charakteru trzeba zauważyć, że Johnson całe swoje życie regularnie krył i równie regularnie startował. Z sezonu zawodów wypadł jedynie raz, kiedy zgubił podkowę w boksie i zakleszczyła mu się ona na kopycie. Wypadek, który może się zdarzyć każdemu – bo poza tym incydentem Johnson cieszył się żelaznym zdrowiem.
Jeśli chodzi o krycie, ten koń to prawdziwy dżentelmen, po prostu robiący swoją robotę – grzecznie, bez wybryków i hałasów. Z czasem ustalono optymalną codzienną rutynę, kiedy rano Johnson udawał się porandkować z fantomem, a popołudniu grzecznie szedł na trening.
W 2014 roku połowę udziałów we własności konia nabył Gaston Glock, sponsor Hansa Petera Minderhouda. Ruch ten wykonano, aby zabezpieczyć przyszłość konia u jeźdźca. Po każdych zawodach ogiera oczywiście zawsze rozdzwaniały się telefony, czy aby koń ten nie jest przypadkiem na sprzedaż. Plan zaklepania udziałów powiódł się i Johnson kontynuował karierę z Minderhoudem aż do 17 roku życia. Jak powiedział wówczas jego jeździec: „Johnson ma teraz 17 lat i ma na swoim koncie mistrzostwo Europy, mistrzostwa świata i igrzyska olimpijskie. Uważamy, że zrobił wystarczająco dużo i może zredukować bieg. Mamy nadzieję, że przez długi czas pozostanie w formie bez presji związanej z pokazami i mistrzostwami. Wiele dla mnie znaczył. Zrobiliśmy wszystko, od zawodów ogierów na poziomie L, aż po igrzyska olimpijskie, gdzie zdobyłem z nim swój pierwszy indywidualny medal na Mistrzostwach Europy”
Koń do dziś zajmuje szczególne miejsce w sercu Hansa Petera.
Źrebięta po Johnsonie wykazują wiele cech ojca. Są dobrze rozwinięte, o prawidłowej prostokątnej budowie i bardzo dobrym ruchu. Mają ładne głowy, chociaż niekiedy dość długie. Ładny kształt i odpowiednią długość wykazują ich szyje Podobnie łopatki i kłąb są bez zarzutu. Potomstwo przeważnie jest na dłuższej nodze i prawidłowo zbudowanej, z dobrze skątowanymi zadnimi kończynami (to, na co można zwrócić uwagę to rzadka, ale czasem pojawiająca się tendencja do rozstawnej postawy przodu i nieco zbyt mało suchych stawów skokowych). Plecy mocne i przeważnie dobrze związane w lędźwiach. Johnson przekazuje rewelacyjną, naturalnie rozbudowaną muskulaturę – te konie nawet w trybie padokowo-łąkowym wyglądają, jakby były w stałym treningu. Kłus jest obszerny i bardzo elastyczny, galop z wyraźną tendencją pod górę i bardzo dobrą równowagą. Stęp jest doskonale w takcie, ale czasem mógłby być bardziej obszerny. To, co wyraźnie zwraca uwagę to umiejętność i łatwość swobodnego zebrania nawet u bardzo młodych źrebiąt. Szczerze mówiąc nie spotkałam jeszcze ani jednego konia po tym ogierze, który miałby jakiekolwiek problemy z równowagą czy neurologiczne.
Johnson daje konie o pięknych długich liniach, budowie pod górkę i otwartej przedniej nodze. Najlepiej łączyć do z klaczami o dobrej pracy zadu.
No ale to, czego nie da się ocenić, to charakter. Owszem, są to konie gorące, ale znaczna elektryka i bardzo dużego „go” są cechami idealnie ułatwiającymi życie w wysokim sporcie. Cały ten prąd pozostaje zawsze do dyspozycji jeźdźca, bo Johnsony nigdy nie tracą energii na próby unikania pracy. Wręcz przeciwnie, bywają.. narcystyczne. Szczególnie na zawodach sprawiają wrażenie, że chwalą się swoimi umiejętnościami i puchną z dumy, kiedy przyciągają wzrok widowni. Nie wynika to bynajmniej z jakiegoś zadufania, tylko szczerej radości, że są takie wspaniałe i oto tylu dookoła świadków doświadczających tej wspaniałości. Czy to nie wspaniałe? Aż serce rośnie 😉
No dobra, ale gdzie jest w takim razie haczyk? Otóż potomstwa Johnsona nie ma zbyt dużo. W ogólnej skali – tak, jako reproduktor Johnson był szeroko używany, ale wielu właścicieli nie kwapi się, żeby taki przychówek sprzedawać. Obecnie również stanówka ogierem wcale nie należy do najtańszych (taka zabawa to koszt nieco ponad 2000€). W tej chwili nieco łatwiej znaleźć konia po którymś z uznanych synów Johnsona, wśród których warto by było wymienić chociażby:
Ogier Bretton Woods (Johnson – De Niro) – chociaż wprawdzie sam startował do poziomu PSG/Inter I, to może się już poszczycić potomstwem chodzącym konkursy GP. Poprawia budowę kończyn i stęp, świetnie łączy się z matkami ze „starych, dobrych” linii ujeżdżeniowych. Nie polecałabym go jednak dla klaczy temperamentnych, trudniejszych w pracy i także… dużych (ryzyko wyhodowania konia trojańskiego, na którym mógłby równocześnie przejechać się cały oddział wkurzonych greckich wojowników)
Malowany kasztanowaty Hexagon’s Double Dutch (Johnson – Rubiquil) – wyjątkowo utalentowany koń sportowy, chyba zbyt mało użytkowany w hodowli. W 2023 roku został sprzedany do Turcji, więc na obecną chwilę dostępny już tylko w mrożonym nasieniu. Koń niesamowicie szczery, określany jako ten o „złotym charakterze” i przyznam szczerze, że wyjątkowo przyjemny do oglądania – o dużej jakości, a równocześnie wyraźnej łatwości w pracy. Taki koń, na którym jeździec amator miałby nie tylko doskonałe wyniki, ale również niesamowity fun z pracy:
Oraz ostatnio bardzo popularny Jayson (Johnson – Negro). Gdyby nie problematyczny stęp, który niestety często przekazuje potomstwu nawet w znacznie gorszym wydaniu, byłby naprawdę ogierem na dziesiątkę. Zrebięta dziedziczą po nim moc, szybkość i elastyczność, często również atrakcyjną karą maść i duże malowania. Potencjalnie ciekawy dla matek, które dysponują naprawdę doskonałym stępem i naturalnym obszernym wykrokiem z łopatki.
Ale, jakkolwiek szanse na zostanie właścicielem małego Johnsona są niewielkie, to nie są jednak na szczęście żadne i fajnym zaskoczeniem może być fakt, że nawet w Polsce 👉 mamy hodowlę, gdzie Johnsonki regularnie się pojawiają. I to nie byle jakie – co powiecie na rodowód Johnson x Totilas? Brzmi jak marzenie 😍
Albo taki 1,5-roczny przystojniak po Glamourdale x Johnson?
Johnson nie jest już najmłodszym ogierem, ale mam nadzieję, że jego dziedzictwo doskonale się utrzyma i będziemy go często spotykać w sportowych i hodowlanych rodowodach. Prawdę mówiąc co jakiś czas nachodzi mnie taka natrętna myśl o tym, żeby zakupić klacz po Johnsonie i samemu coś wyhodować 😉 Ale nieeee, chyba jednak się nie odważę porwać na to, hodowanie zostawię tylko prawdziwym twardzielom 😄
Dodaj komentarz