Na wstępie chciałabym od razu wyraźnie zaznaczyć – jestem fanką rudych koni, darzę je ogromną sympatią i głęboko wierzę, że koń w kolorze ognia nigdy nie może być koniem przeciętnym 🙂 Nie mogę jednak udawać, że nie dostrzegam dominacji ciemnych maści w ujeżdżeniowej hodowli, co jest widoczne szczególnie na licencjonowaniu ogierów (dla przykładu na oldenburskim korungu 2023 na 43 zakwalifikowane ogiery mamy tylko 5 kasztanów, 5 ciemnych kasztanów, z których część jest wizualnie niemal nie do odróżnienia od karych koni, aż 13 ciemnogniadych i 10 karych). W stacji ogierów Schockemöhle, która oferuje 87 ogierów ujeżdżeniowych znajdziemy tylko 10 kasztanów, z czego większość to reprezentanci jednej, wybitnej zresztą sportowo, linii.
Dodatkowo, ponieważ zajmuję się również wyszukiwaniem ujeżdżeniowych koni, spotykam się regularnie z oczekiwaniami ich przyszłych jeźdźców. I jakoś nikt z nich nigdy nie zastrzegał „Tylko nie kary!”, co w przypadku rudzielców zdarza się stosunkowo często.
Dlaczego więc nie lubimy kasztanków, skoro mawia się „Dobry koń nie ma maści”? 🤔
Cóż, po pierwsze – moda.
O gustach się ponoć nie dyskutuje, ale to trzeba przyznać – ciemne konie po prostu się podobają. Znany mi właściciel niemieckiej stajni treningowo-sprzedażowej opowiada, że kiedy wypuści na halę luzem karego, wypucowanego do połysku trzylatka, to oglądający go klienci wzdychają „Czarny Książę! Czarny Książę! (Black Beauty! Black Beauty!) przywołując bohatera ikonicznej powieści dla młodzieży Anny Sewell – i zaraz chcą uzgadniać cenę 😉 Ani razu nie zdarzyło mu się, żeby ktoś zamarł z zachwytu na widok biegającego kasztanka „Ah cóż to za olśniewająca marchewa!” 🥕
Faktycznie, ciemnogniady lub kary koń wygląda na czworoboku nader elegancko, a wraz jeźdźcem we fraku cała para prezentuje się na galowo. Jasny kasztan jakby trochę ginie na kwarcowym piasku czworoboku…
Po drugie, przesądy.
No i tutaj dopiero się zaczyna! Nasze polskie „ruda kobyła” budzi jednoznaczne skojarzenia. Amerykanie mają swój slogan „Chestnut Mare, Beware!” (Kasztanowata Klacz, strzeż się!) który jest tak popularny, że występuje powszechnie na koszulkach tudzież kubeczkach. Ba, w kontekście rudych koni słyszałam nawet w Niemczech hasło, które oryginalnie powstało w czasie II wojny światowej i miało wyłącznie antykomunistyczną wymowę: „Lieber tot als rot” – lepszy martwy niż czerwony 🫢 Rude konie są uważane za wredne / trudne / szurnięte / niebezpieczne / zbyt gorące. Znów zza zachodniego podwórka – niektórzy wierzą w to tak dogłębnie, że nie życzą sobie, aby ich konie miały na padoku kasztanowatego towarzysza. A już szczególnie towarzyszkę…
Chyba najdziwniejszym przesądem, z jakim się spotkałam, jest ten, że rude konie mają słabsze i bardziej podatne na kontuzję ścięgna (ale to samo dotyczy również koni „wysoko malowanych”). Jaka ta natura jest niesamowita, że oto końskie ścięgno wie nie tylko jakiego koloru włosem jest porośnięta końska noga, ale nawet potrafi ocenić, czy znajduje się na niej wystarczająco dużo białej sierści, aby uruchomić procedury dewastacyjne 😅
Po trzecie, co zresztą wynika z dwóch powyższych – mamy mniej kasztanowatych ogierów.
W holsztyńskim związku ich praktycznie nie znajdziemy, w trakeńskim – jak na lekarstwo. Wśród ujeżdżeniowych ogierów hanowerskich, oldenburskich oraz KWPN jest wyraźna preferencja koni ciemnogniadych, karych, ewentualnie gniadych. Ba, niektóre kare ogiery są zachwalane jako te, które genetycznie nie przekazują kasztanowatej maści (kein Fuchsfaktor), a więc są pozbawione takiej „wady”. I tak, do modowo-przesądowej niechęci do rudych koni dokładane są kolejne cegiełki.
Stacje ogierów faktycznie unikają ogierów kasztanowatych z tej prostej przyczyny, że kasztanowaty reproduktor musi być w pewien sposób… lepszy od swoich ciemnych konkurentów. On się nie obroni niczym poza swoją jakością i użytkowością. Bardzo często zdarza się, że ktoś wybierze dla swojej klaczy smoliście czarnego ogiera o czterech równych skarpetkach i zgrabnej gwiazdeczce na głowie, licząc na podobnie umaszczone źrebię. Szanse, że ktoś z tych samych pobudek wybierze ogiera, który jest „po prostu rudy”, są żadne. No chyba, że hoduje budionny 😉
A przecież nie można zapomnieć, że wspaniałe kasztanowate ogiery, którymi się obecnie zachwycamy, są często potomkami ogierów o ciemnej maści, i takim przykładem może być chociażby Opoque (All At One – Davino V.O.D). Kary ojciec, ciemnogniady ojciec matki.
A przecież maść absolutnie nie idzie w parze ani z jakością, ani z użytkowością koni. Mamy całe linie ujeżdżeniowe, które nie tylko słyną z rudości, ale też odegrały gigantyczną rolę w kształtowaniu współczesnego, nowoczesnego ujeżdżeniowego sportowca.
Zaczynając od absolutnie bezkonkurencyjnych Vivaldiego i Vitalisa (które to ogiery w rodowodzie są praktycznie gwarancją sukcesów na czworoboku), przez bazowe linie, bez których wręcz trudno sobie wyobrazić hodowli: Donnerhalla, Weltmeyera czy ogiera Londonderry. Kasztanowaty był legendarny Don Schufro, Quaterback i wiele, wiele innych. Sama odnoszę wrażenie, że przez szereg lat ujeżdżenie właśnie kasztanami stało 😉
Po czwarte – czy to ma sens?
No dobrze, skoro już wiemy, że rude konie nie są pierwszym wyborem jeźdźców, a i hodowcy starają się unikać tej maści, to czy w dużym sporcie nie widujemy kasztanów na czworobokach?
Otóż nie, rudzielce nie są bynajmniej rzadkością, co chyba w czytelny sposób rozwiewa wszystkie powyższe wątpliwości i kontrowersje.
Jest kilka ikonicznych kasztanowatych koni, które każdy fan ujeżdżenia znać powinien. Wśród tych słynnych par po prostu trzeba wymienić:
– Wansuele Suerte (po Warkant) oraz Hubertus Schmidt (tak w ramach ciekawostki napiszę, że po zakończeniu kariery sportowej w 1998 roku klacz ta została sprzedana do Stanów Zjednoczonych jako koń-profesor, z zastrzeżeniem, że nigdy nie będzie już uczestniczyć w profesjonalnych zawodach, jak również nigdy nie będzie mogła zostać sprzedana dalej)
– Whisper (po Wolkenstein II) i jeździec Hiroshi Hoketsu (71-letni jeździec na Olimpiadzie!)
– Girasol (Gribaldi) wraz z Nadine Capellman (ten kur aż tchnie radosną i pozytywną energią! Również dzięki muzyce)
– Bella Rose (Belissimo M) oraz Isabell Werth – tej pary nie mogłoby w tym zestawieniu zabraknąć! Bellę widziałam w tym roku na własne oczy szczęśliwą, na zielonym wybiegu, na którym opiekowała się swoim ślicznym źrebaczkiem. Oczywiście rudym! 😀
– Imhotep (Everdale) oraz Charlotte Dujardin – po spektakularnym, aczkolwiek nieco kontrowersyjnym zwycięstwie tej pary w Londynie mówi się, że Pete, bo tak brzmi stajenne imię kasztana, może być nowym Valegro:
– For Magic Equesta FRH (For Romance) i Beata Stremler, i wreszcie nasza polska super utytułowana para:
A teraz, żeby taka ujeżdżeniowa publicystyka miała sens, zapraszam Was wszystkich gorąco do dyskusji.
👉 Kochacie kasztany?
👉 Czy rude są gorsze, czy może lepsze niż inaczej umaszczone konie?
👉 A może znacie jakieś ciekawe przesądy?
👉 I która z ujeżdżeniowych par najbardziej Wam zapadła w pamięć?
Dodaj komentarz