Program z muzyką wydaje się być obecnie wręcz koroną ujeżdżenia. To prawdziwy spektakl, który naprawdę może wywołać ciarki albo łzy wzruszenia. Wspaniałe widowisko, gdzie dźwięk idealnie podkreśla harmonię pomiędzy jeźdźcem, a koniem, podnosi dramaturgię, niweluje napięcie, potrafi nawet ugładzić lekkie mankamenty programu. Może jednak nie wszyscy o tym wiedzą, ale nie zawsze tak było – przez długie lata wszystkie ujeżdżeniowe konkursy odbywały się w ciszy 😯
Kür pojawiły się na olimpiadzie dopiero w roku 1996 (!) w Atlancie, Freestyle nieco wcześniej, na World Dressage Cup w roku 1985 roku. Co więcej, obydwie te nowości wzbudzały olbrzymie kontrowersje, a najbardziej zagorzałymi przeciwnikami tego typu zmian byli niemieccy sędziowie, szkoleniowcy i zawodnicy – nawet sam Reiner Klimke przestrzegał przed zmianami. Wprowadzenie kurów miało skoczyć się dosłownie końcem ujeżdżenia 😱 W końcu jeśli każdy będzie mógł sobie pojechać taką trasę, jaka akurat mu będzie pasowała, w dodatku do muzyki, to czym poważne ujeżdżeniowe konkursy będą różnić się od pokazów ogierów? 😒 Albo wręcz w ogóle cyrku, bo przecież jak można tę naszą poważną dyscyplinę ośmieszać jakaś tam muzyczką… 😤
Ekspertom wtórowała prasa, wylewając kolejny kubeł zimnej wody na nowatorskie pomysły. W ogóle co to ma być, mamy w sporcie oceniać wartości artystyczne, czyli konkretnie co, samą muzykę? Czyli co, lepszym sportowcem będzie ten, kto będzie miał większy budżet do wydania w studiu muzycznym? Jak będzie można porównać przejazdy i wybrać najlepszy, skoro każdy będzie inny i najpewniej strategicznie przygotowany, żeby podkreślić mocne strony konia i ukryć te najsłabsze? Jak sędzia, który ma tyle rzeczy na raz do analizowania podczas przejazdu, ma skupić się dodatkowo na muzyce? 🙅 W ogóle jak sędzia, który nie jest muzykiem, ma oceniać wartości artystyczne i w dodatku dobór i interpretację muzyki? No jak? 😡
I chociaż patrząc z perspektywy czasu wszystkie te obawy wydają się być nawet nieco zabawne, to jednak w tamtych czasach wielu jeźdźców potraktowało je bardzo serio. Czołowi niemieccy zawodnicy wręcz unikali kwalifikacji do Pucharu Świata i wybierali inne zawody. Suchej nitki na muzyce nie zostawiał między innymi międzynarodowy sędzia (a wcześniej również zawodnik) Heinz Schütte, a także wspomniany wcześniej Reiner Klimke. Paradoksalnie, to jego jazda zainspirowała w ogóle powstanie programów z muzyką!
Podczas ceremonii wręczenia nagród w Los Angeles (Igrzyska Olimpijskie 1984) Reiner pojechał rundę honorową z wodzami w jednej ręce, wykonując liczne zmiany co tempo i zupełnie przypadkowo idealnie zgrało się to z odtwarzanym właśnie hymnem olimpijskim. Ten moment spotkał się z niesamowicie żywiołową reakcją publiczności. Świadkiem tego widowiska był Joep Bartels, holenderski dziennikarz, aktywnie działający w świecie ujeżdżenia organizator zawodów i szkoleń. To wtedy w jego głowie zrodził się pomysł na połączenie sportu z muzyką i stworzenie w tej dyscyplinie nowej formy, która mogłaby porwać trybuny. Joep wrócił do Europy, znalazł sponsora i w 1986 roku w Hertogenbosch zorganizował pierwszy finał zawodów z programem freestyle.
Były to zresztą pierwsze zawody ujeżdżeniowe w Holandii (a kto wie, czy i nie na świecie) na których bilety wyprzedano aż do ostatniego miejsca na widowni. Przypadek? Nie sądzę 😄😄
Kilka lat organizowania World Cup udowodniło jednak, że żadna z przepowiedni o końcu ujeżdżenia się nie spełniła. Co więcej, same zawody zaczęły przebiegać w fantastycznej atmosferze, wśród zapalonych i zachwyconych kibiców. Nie tylko oni zresztą zaczęli z pasją obserwować dyscyplinę, ale i… telewizja. Oto wreszcie pojawiło się coś, co mogło być nie tylko atrakcyjne dla osób nie siedzących po uszy w dyscyplinie, ale również czytelne dla szerokiej grupy odbiorców.
Bądźmy szczerzy – łatwo jest ocenić, czy z przeszkody spadnie drąg lub który przejazd po parkurze był najszybszy, ale porównywanie stosunkowo długo trwających po sobie przejazdów przez kogoś, kto nawet nie wie tak do końca, co w danym momencie widzi, jest nie tylko trudne, ale też… nudne śmiertelnie. 😴Znacznie łatwiej i ciekawej popatrzeć, który koń pokazał ciekawy taniec i w rytmie zgrywał się z muzyką. Dzięki kurom ujeżdżenie stało się nie tylko pokazem doskonałości wyszkolenia konia i jego porozumienia z jeźdźcem, ale zupełnie nową formą sztuki. Sztuki wywołującej ogromne wręcz emocje, bo przecież nawet osoby, które nigdy wcześniej nie widziały konia na czworoboku, potrafiły po obejrzeniu na żywo występu pary z muzyką mieć łzy wzruszenia w oczach 🥹
Stopniowo głosy przeciwników freestyle i kur ucichły, a co więcej, ich zagorzali przeciwnicy stali się zagorzałymi zwolennikami. Jak chociażby Rainer Klimke, jeden z najgłośniejszych oponentów sam przyznał, że bardzo dobrze, że muzyka pojawiła się podczas Olimpiady w Atlancie: „Myślę, że bez freestyle’u igrzyska olimpijskie byłyby bardzo nudne”.
Czym się różni program Grand Prix od Programu dowolnego z muzyką?
W kurach można wykonywać wyłącznie te ruchy, które są dozwolone w testach Grand Prix. Ich kolejność jest zupełnie dowolna, ruchy można nawet powtarzać (w takim wypadku pod ocenę jest brany ten lepszy), ale nie ma tu miejsca na żadną szkołę nad ziemią, piafy do tyłu czy hiszpańskie stępy (chociaż tu na przykład Rafael Soto dosiadający wspaniałego Invasora puszczał oczko do kochającej go publiczności i często po opuszczeniu czworoboku wykonywał właśnie hiszpański stęp dla swoich fanów).
Inne jednak elementy zyskują mnożniki x2. W międzynarodowym „zwykłym” programie Grand Prix podwójnie liczymy ciągi w kłusie, piaff, oczywiście stęp – wyciągnięty i zebrany, zygzak w galopie, zmiany co tempo, obydwa piruety. W ocenach ogólnych mamy wyróżnione posłuszeństwo oraz postawę i dosiad jeźdźca. W programie dowolnym wygląda to nieco inaczej – podwójny mnożnik ma piaf, pasaż oraz dwa piruety, co swoją drogą, też było punktem zapalnym przeciwko freestyleom (jak to, dlaczego, pasaż ważniejszy jest od stępa?).
Pojawia się również najważniejsza różnica – oceny za wykonanie artystyczne, w dodatku z mnożnikiem razy 4! Rytm, energia i elastyczność to ocena wrażenia, jakie wywołało przedstawienie ruchów na czworoboku. Harmonia pomiędzy jeźdźcem a koniem to również oszacowanie wrażenia, jakie wywołała współpraca i wzajemne porozumienie pary (w „zwykłym GP oceniany jest dosiad i postawa jeźdźca oraz posłuszeństwo konia, w ramach którego również patrzymy na harmonię). Dalej mamy trzy, zupełnie nowe aspekty oceny przejazdu: choreografię, stopień trudności oraz dobór i interpretację muzyki.
Choreografia. Wykorzystanie czworoboku. Innowacja.
Przygotowanie dobrej choreografii to wbrew pozorom nie jest łatwa sprawa, tutaj nie mamy gotowej trasy, która nas poprowadzi po czworoboku. Po pierwsze trzeba tak rozplanować elementy, żeby wykonując wszystkie zmieścić się w ramach czasowych. Po drugie, wykonywane elementy muszą być czytelne. Sędzia nie może domyślać się, czy para aby wykonywała trawers / ciąg, czy po prostu koń wypadł zadem z trasy i poruszał się skrzywiony na trzech śladach. Niektórzy sędziowie cenią sobie przejścia wykonywane w literach (chociaż można je zaprezentować w dowolnym miejscu), bo w takim wypadku nie ma wątpliwości, że przejście w tym miejscu wynikało z planów jeźdźca, a nie po prostu „tak wyszło” i w założeniu miało wypaść 20 metrów wcześniej, gdyby tylko rozpędzony rumak dał się wyhamować.
Zaplanowana choreografia powinna też uwzględniać opcję na ewentualnie poprawki (jeśli zatem parze zdarzają się błędy w zmianach w seriach, lepiej jest mieć w przejeździe do dyspozycji dwie, a nie jedną przekątną). Ułożenie jednak takiej choreografii, w której mamy możliwość ratowania niedobrze wykonanych elementów, a równocześnie zmieścimy się w normie czasowej i jeszcze zgramy z muzyką, jest bardzo, bardzo trudne.
Stopień trudności. Ryzyko.
Ten punkt był jednym z bardziej podejmowanych argumentów przeciwników freestyle i kurów. Aby oceniać, co jest trudne, trzeba tak naprawdę wiedzieć, co jest trudne… Nie wszyscy sędziowie jeżdżą. Są tacy, którzy nigdy nie siedzieli w siodle. Skąd mogą wiedzieć, jaka sekwencja łącząca ruchy jest łatwa, a jaka trudna? Która z dwóch zaprezentowanych przez różnych zawodników będzie trudniejszy – jak to ocenić, nie będąc zawodowym jeźdźcem? A co z kwestią ryzyka? Jeśli ktoś zaprezentował program uwzględniający możliwość popełnienia błędu w trudnej sekwencji i niestety się go nie ustrzegł, to powinien otrzymać wyższą, czy niższą notę niż ten, kto pojechał program prosty, o małym stopniu ryzyka, ale wykonał go idealnie? Skąd mamy wiedzieć, czy sam błąd w trakcie przejazdu wynikał ze zbyt dużego ryzyka (i trudności), czy po prostu koń czegoś nie umie? Ocena stopnia trudności sama jest obarczona wysokim stopniem trudności 😉
Dobór i interpretacja muzyki.
No i tutaj mamy już pełną dowolność dowolności, bo każdy może wybrać muzykę taką, jaką sam lubi i jaka mu się podoba. Oczywiście powinna pasować do prezentowanych chodów, ale w zasadzie żadnych reguł nie ma. Chociaż sama mam mocno liberalny stosunek do dźwięków wszelakich, to jednak podkład muzyczny do programu ujeżdżeniowego powinien być przygotowany z muzyki, która ma swój szyk i klasę, bo zwyczajnie jesteśmy winni koniom, i to tak doskonale wyszkolonym, ogromny szacunek. Nie bardzo widział by mi się kur do Smerfnych Hitów, Majteczek w Kropeczki albo innej Bejby 😉 Sama bardzo lubię muzykę filmową, która – jak to się ładnie mówi – jest „epicka”, bo w założeniu została stworzona przecież po to, by podbijać warstwę wizualną i wywoływać emocje. Przyjęło się, że niezbyt mile widziane są fragmenty zawierające wokal, chociaż ta zasada w ostatnich latach coraz bardziej się rozluźnia.
Sędziowie zwracają dużą uwagę na to, czy rytm chodów pasuje do rytmu muzyki (najgorsze, co można zrobić, to wybrać muzykę zbyt pośpieszną), a także, czy jej wyraz koresponduje z obrazkiem pary na czworoboku. Mały, subtelny konik, o umiarkowanie obszernym ruchu i wielka, monumentalna muzyka o poważnych tonach – to raczej nie będzie zbyt dobre połączenie.
Dobrze dobrana, rytmiczna muzyka może bardzo pomóc. Dość dobrym przykładem w tej kwestii będzie bardzo znany kur… Blue Hors Matine. Pasaże tej niewątpliwie wyjątkowo utalentowanej klaczy przez wiele osób są uważane za jedne z najpiękniejszych, jakie do tej pory można było oglądać na czworobokach. Jeśli jednak popatrzymy na wersję z muzyką, i ten sam fragment w ciszy, rzucają się w oczy utraty rytmu, to, że klacz non-stop świszcze ogonem, to, że bardzo często pomaga sobie szyją, szczególnie w piafie. Następnego dnia po zawodach pojawiły się w mediach zdjęcia, na których pasażująca Matine stała na ziemi… jedną, albo trzema nogami.
Tymczasem wszystkie komentarze (jak zresztą i oceny sędziów) były pełne entuzjazmu: A horse with natural rhythm! seemed to be definitely’feeling’ the music! (Koń z naturalnym rytmem! Wydaje się, że zdecydowanie „czuje” muzykę!). Andreas wówczas wygrał, ale koń na drugim miejscu (Bonaparte w parze z Heike Kemmer) miał przynajmniej spokojny ogon i owszem nie tak widowiskowy, ale rytmiczny pasaż.
Jeśli jesteśmy przy muzyce, to trzeba wspomnieć o tym, że profesjonalnie przygotowany kur, przygotowany przez profesjonalnego muzyka, może wiązać się naprawdę z ogromnymi kosztami. Są przecież przejazdy, które za muzykę zyskują pełne 10 punktów, a amatorowi w domowych warunkach trudno będzie raczej skomponować podobnej klasy arcydzieło. Najbardziej znanym twórcą kurów jest Michael Erdmann, który na stałe współpracuje z Isabell Werth, a wcześniej stworzył tak znane kompozycje, jak muzyka do przejazdów takich par jak Rafael Soto i Invasor II czy Juan Manuel Munoza z Fuego. Koszt wykonania muzyki przez topowego kompozytora może sięgać nawet… 20 000 €.
Niewątpliwie to również kwestia praw autorskich, o których niekiedy krajowy sport wydaje się nie pamiętać…A swoją drogą wiecie, że były nawet propozycje od zawodników World Cup, że na finały są gotowi przybyć z własną orkiestrą, która będzie grała kur na żywo? 😉 Niestety, nie jest to dozwolone, pomyślcie, jaka to byłaby promocja ujeżdżenia i jak dobrze sprzedawały by się bilety, gdyby jeźdźcy z dobrymi sponsorami zatrudniali na swoje przejazdy Rolling Stonesów, U2 albo orkiestrę Filharmonii Wiedeńskiej…
Freestyle to dziś najchętniej oglądane konkursy
Dziś trudno byłoby wyobrazić sobie ujeżdżenie bez programów dowolnych i bez muzyki. Ich wprowadzenie pozwoliło stworzyć show, dzięki któremu wypromowani zostali ujeżdżeniowi idole i pierwsze znane nie tylko wśród miłośników tej dyscypliny konie, takie jak Totilas czy Valegro. I chociaż nie zawsze widzimy na czworobokach idealny obrazek i nie zawsze zgadzamy się z werdyktem sędziów, to nie można nie przyznać, że muzyka zrobiła wiele dobrego dla rozwoju ujeżdżenia i w przejazdach widzimy obecnie znacznie więcej precyzji, dążenia do perfekcji i również więcej ekspresji. Więcej „show” w ujeżdżeniu może mieć oczywiście swoje mroczne strony, ale im więcej widzów, mediów, sponsorów bacznie się przygląda, tym trudniej ukryć jest złą jazdę. Ja uwielbiam oglądać küry i z niecierpliwością wyczekuję na tegoroczne Igrzyska Olimpijskie, bo z pewnością w Paryżu zobaczymy sporo nowych programów i rywalizację najlepszych zawodników.
A Wy, macie jakieś swoje ulubione przejazdy z muzyką? Jakie?
A może któryś z naszych polskich jeźdźców wpadł Wam w oko (i w ucho?)
Dodaj komentarz