Projekt Dressage

Za chwilę wszystkie konie będą niehandlowe

Za chwilę wszystkie konie będą „niehandlowe”…

🇬🇧 Read this article in english: Click here

O czym dzisiaj mowa? O badaniach rtg koni na sprzedaż. Ale najpierw kilka zupełnie luźnych, bez imion, bez nazwisk, przypadków w 100% prawdziwych.

Fot. za mavenimaging.com

🩺🐴 6-letni koń na TUV z beznadziejnymi trzeszczkami, jeszcze za czasów, kiedy zdjęciom rtg przypisywano klasy, lekarz ocenia na mocną III. Z tego powodu zresztą na konia nie decyduje się zawodniczka i trafia on w inne ręce. Bierze udział w dwóch olimpiadach, a swoje ostatnie starty w klasie GP ma w wieku 19 lat, kiedy to spokojnie zalicza cały sezon ze startami międzynarodowymi w kilku różnych państwach.

🩺🐴 5-letni koń również z niepięknymi trzeszczkami pełnymi kanałów odżywczych, w dodatku na dość małych i stromych kopytach i z lekkim plusem na próbach zginania. No nie rokuje to optymistycznie… W dorosłym wieku koń staje się wręcz celebrytą, wygrywając raz po raz serie zawodów międzynarodowych. Jako 17-letni wierzchowiec dziarsko jeszcze pomyka rundę C z bardzo dobrymi wynikami.

🩺🐴 3,5-letnia klacz zakupiona jako prospekt do sportu, przebadana od stóp do głów z milionem zdjęć rtg, wszystkie krystalicznie czyste. Koń po przewiezieniu do nowej stajni na padoku nabija sobie niezbyt dużego nakostniaka na rysiku, w sumie to „no big deal”, ale okostna nie chce się uspokoić i tydzień po tygodniu minimalnie dalej rośnie. Przy braku powodzenia leczenia zachowawczego pada decyzja zabiegu, usunięcie rysika przeprowadzone przez najlepszego chirurga w renomowanej niemieckiej klinice. Też „no big deal”, przynajmniej teoretycznie. Niestety pewnym powikłaniem po zabiegu jest to, że okostna nie chce się uspokoić i nakostniak tydzień po tygodniu na kikucie rysika dalej rośnie… Zabawa w uspokojenie sytuacji trwała blisko dwa lata, które koń w większości przeczekał na spacerach w ręku i później na mikropadoczku. Koniec końców, żeby było jeszcze zabawniej, koń nie tylko wrócił do pełnego sportu (MR/DR), ale też okostna się wypłaszczyła, nakostniak wchłonął i po kolejnych dwóch latach nie było widać śladu po całej sprawie.

Takie plecy dla wielu osób są już „meh”. Tymczasem koń bez żadnych dolegliwości ujeździł się do poziomu dresażowego Grand Prix.

🩺🐴 7-letni wałach w treningu. Jako jedyny koń zawodniczki (wszystkie wierzchowce w czynnym sportowym treningu od C-klasy w górę) przechodzi pełen TUV bez zastrzeżeń, z dobrymi zdjęciami rtg. Szkopuł w tym, że koń za źrebaka miał poważny wypadek, wpadł w maszyny rolnicze, które go na wiele godzin uwięziły. Wyszedł z tej nieprzyjemnej przygody ze złamanym rysikiem, odłamaną i przesuniętą (lub niedorozwiniętą po złamaniu) końcówką jednego guza kulszowego i złamaniem kości kopytowej. Wszystko to zrosło się samoistnie, a koń jako 5-latek poszedł do zajazdki i pracy. Nigdy nie kulał, na zginaniu, lonży i najróżniejszych podłożach był czysty, pod siodłem skakał, robił zmiany w seriach i ochoczo zabierał się do piafu. RTG rysików nikt standardowo nie robi, a było tam widać całkowite złamanie, zalanie okostnej i przyrośnięcie oderwanego fragmentu. Brak opartego na kości kulszowej półdupka był widoczny gołym okiem, ale pod warunkiem, że staniemy tuż za koniem, vis a vis ogona i porównamy obydwa pośladki, a tego też raczej przy badaniu kupno-sprzedaż nikt nie ocenia. Rysa po starym złamaniu kości wypadała z kolei idealnie pod krawędzią podkowy, na rtg była widoczna tylko i wyłącznie boso. O ile koń był w podkowach, nie było szansy, żeby się tego artefaktu dopatrzyć. Tak czy inaczej, koń chodził, nie przejmował się niczym i do jazdy w rejonach C czy małej rundy niczego mu nie brakowało. Gdyby jednak ktoś chciał ocenić tego wierzchowca wyłącznie skupiając się na prześwietleniach, nie sądzę, że kiedykolwiek dostałby zielone światło na cokolwiek więcej, niż spacery pod siodłem.

Ręka w górę, kto by kupił takiego konia? Albo w nawet wziął by go za darmo? Chyba tylko jakiś desperat. A to błąd, bo koń pomyka z super sukcesami międzynarodowe zawody WKKW 4* 😎

Takich historii mogłabym tu spisać z marszu naprawdę kilkadziesiąt. W żaden komplet x-rays nie był żadną gwarancją użytkowania konia w przyszłości.

A tymczasem zdjęcia rentgenowskie nadal są dla wielu kupujących kluczowe i w wielu, jak nie większości przypadków decydują o tym, czy zapadnie decyzja zakupu konia.

Maria Curie-Skłodowska, tworząc pierwsze mobilne pracownie rentgenowskie z pewnością nie przypuszczała, że ponad 100 lat później podobne pojazdy dotrą i do małych stajenek i dużych ośrodków jeździeckich.

Na ile jest to słuszne podejście, coraz częściej weryfikują przeprowadzane badania. W Anglii przetestowano grupę 300 dorosłych i pracujących pod siodłem koni, z których każdy miał jakieś zmiany i odchylenia od normy stwierdzone na zdjęciach rtg. Z tej grupy 92% koni okazało się być klinicznie prawidłowych, bez żadnych kulawizn czy innych dolegliwości. W Holandii zbadano 1231 zdrowych klinicznie koni KWPN i w tej grupie u prawie połowy (44,3%) ujawniono zmiany w stawach wynikające z osteochondrozy.

Niespełna 4-letni koń i dwie różne trzeszczki. Wszystkie próby zginania i praca na najróżniejszych podłożach bez zarzutu. Mimo tego znaleziska kupujący zdecydowałby się na konia, od początku zwracając szczególna uwagę na prawidłowe prowadzenie kopyt.

Kwestionowana jest obecnie chociażby przydatność wykonywania zdjęć rtg szyi przy badaniach kupno-sprzedaż w warunkach innych niż szpitalne, bo przenośne urządzenia nie dają obrazu, który byłby na tyle czytelny, aby na jego podstawie można było stawiać długofalowe oceny. Podobnie ze zdjęciami trzeszczek. Jeszcze kilka lat temu zmiany w tej kości od razu miały przyklejaną łatkę syndromu trzeszczkowego. Jakaś chropowata krawędź, dziurka, kanalik i myk, koń jest chory. Obecnie uważa się, że same zdjęcia rtg nie mają wartości diagnostycznej. A u koni, które są klinicznie zdrowe na podstawie takich zdjęć nie da się ocenić, czy i kiedy rozwiną się u nich jakiekolwiek dolegliwości zdrowotne.

Co więcej, nie ma właściwie zbyt wielu dowodów, że nawet jeśli na dowolnym zdjęciu rtg pojawi się jakieś znalezisko, to będzie ono w jakikolwiek sposób rzutować na użytkowość konia: „(…) deviations from the normal in neck and back X-rays are of no predictive value for future soundness or athletic potential”, jak zacytował magazyn Horse and Hound na podstawie publikacji Royal Veterinary College.
Oczywiście, na podstawie wielu zmian obserwowanych na zdjęciach rtg końskich kończyn jest bardzo miarodajną bazą do oceny stanu aktualnego oraz progresji stanu zdrowia konia, ale „buyers should remember that there are still many deviations seen in limb X-rays that are not indicators of future problems.” (kupujący powinni pamiętać, że na zdjęciach rentgenowskich kończyn nadal istnieje wiele widocznych odchyleń od normy, które nie są wskaźnikami przyszłych problemów). Sama ocena zmian wymaga dużej wiedzy i praktyki, a zbyt pochopna może prowadzić i prowadzi często niestety do niepotrzebnej rezygnacji z zakupu konia.

Z roku na rok badania stają się coraz bardziej drobiazgowe, szczegółowe i rozbudowane. Kiedyś wykonywano standardowych 12 zdjęć rtg, dziś robi się 40, a bywa, że i 80 zdjęć. Sprzęt jest coraz bardziej zaawansowany technologicznie, zdjęcia coraz bardziej wyraziste, ostre i skontrastowane (nie mówiąc o tym, że kiedyś powstawały na kliszach, a dziś są wykonywane na coraz czulszym sprzęcie cyfrowym). Dobrze pokażą każdy cień, każde nawet najdrobniejsze odstępstwo od normy. Coś, co jeszcze niedawno nie zaistniałoby nawet w ogóle jako kwestia do dyskusji, teraz już może być uznane za zmianę gęstości kości i skreślić całkowicie konia z potencjalnej sprzedaży / potencjalnego zakupu.

No tak, ten trzylatek decyzji zakupowej pozytywnie nie przeszedł. Tutaj w tak młodym wieku zmiany są rzeczywiście nie wiejące optymizmem.

Co na to zawodnicy?

Po pierwsze, którego nie spytam, szczerze przyznaje, że wiele koni spośród tych, które trenowali i zostały sprzedane 20 czy nawet 10 lat temu i które po sprzedaży z powodzeniem startowały w sporcie – dziś nie przeszło by badań. Nie mówiąc o tym, że 20 lat temu przeważnie w Polsce nikt ze stawów koniom czipów nie wyciągał. Bywało, że pierwsze rtg koń miał wykonywane w wieku 10 lat i wtedy objawiały się niespodzianki, na widok których wszyscy łapali się za głowę. Wszyscy naturalnie poza koniem, który w tym czasie zajmował się śmiganiem i zbieraniem kolejnych pucharów z zawodów. Po drugie, ciekawe jest to, że żaden ze znanych mi sportowców nie jest restrykcyjny w kwestii doskonałości zdjęć rtg. Nie wymaga absolutnie, aby koń był chodzącym atlasem anatomicznym. Takie wymagania z kolei pojawiają się bardzo często ze strony amatorów, osób, które kupują „jednego w życiu” konia i potrafią odrzucić nawet nie kilka, tylko kilkanaście koni, które po jakichś tam zmianach obecnych „nie nadają się” do zakupu i przyszłych planów użytkowych. Prym tutaj wiodą szczególnie zdjęcia pleców i jak to się w branży mawia, z powodu samodiagnozy. Zdjęcia końskiego kręgosłupa na odcinku grzbietowym (nie szyjnym! tutaj nic i tak nie widać) są proste do amatorskiej interpretacji. Czy kręgi się stykają, czy nie, to już każdy widzi i autonomicznie diagnozuje kissing spines. Co więcej, lekarz weterynarii, który będzie o takich zdjęciach z blisko położonymi kręgami mówił, że wcale niekoniecznie musi to mieć jakiekolwiek znaczenie, będzie odebrany jako niekompetentny. Bo przecież to gołym okiem widać! Tymczasem wiele koni, których wyrostki kolczyste nachodzą na siebie lub się stykają nie wykazuje żadnych objawów klinicznych przez całe swoje życie. Za to na badaniach kupno-sprzedaż, mówiąc brzydko – lecą do śmietnika.

Fot. za mavenimaging.com

Co na to lekarze weterynarii?

Na szczęście coraz więcej weterynaryjnych autorytetów zaczyna podkreślać, że nie można oceniać zdjęć rtg „w próżni”, czyli bez badania klinicznego i oceny samego konia. Niestety lekarze często o taką opinię są proszeni i trudno się dziwić, że wolą wypowiadać się raczej ostrożnie, zwłaszcza w kontekście obecnych przepisów prawnych, istniejących rękojmi, i braku tak naprawdę pewności co do przyszłej użytkowości stanu konia bywa, że bezpieczniej jest „dmuchać na zimne”, bądź odrzucić konia i nie ponosić ewentualnych konsekwencji w sprawach sporów i możliwych zwrotów wierzchowca. Dopóki żywe zwierzęta będą traktowane w świetle prawa jak pralka czy lodówka, które mają swoje dokładnie określone właściwości zachowywać przez lata, to będzie to sprzyjało jednak bardziej restrykcyjnej ocenie rentgenologicznej.

Kto wie, może model 3d miałby idealne zdjęcia rtg? 🤔

Specyficzny jest również fakt, że potencjalni kupcy często nie posiadając bardziej szczegółowej wiedzy ani tez doświadczenia związanego z użytkowaniem koni i na wieść o obecnej na zdjęciu rtg zmianie czy odstępstwie od normy wpadają w panikę i nie dają już sobie zbyt wiele wytłumaczyć. Bo skoro „coś jest nie tak”, to na pewno cały koń to cykająca bomba i już za moment kaleka. Tutaj większe od raportu klinicznego ma znaczenie kompetencja komunikacyjna danego lekarza weterynarii. Jeśli umie on obrazowo i przejrzyście wytłumaczyć, co tak faktycznie na zdjęciach rtg ma, co może, a co na pewno nie ma żadnego znaczenia, to jest szansa, że potencjalny kupujący nie ucieknie z krzykiem. Chyba najlepszym opisem, z jakim się spotkałam odnośnie zupełnie nieistotnej, ale jednak obecnej na rtg zmiany, było porównanie jej do rysy w tynku na łączeniu dwóch płyt karton-gips na ścianie. Owszem, taką rysę widać i nie można udawać, że jej tam nie ma, ale nie jest ona błędem konstrukcyjnym i na pewno nie spowoduje, że dom się zawali. Nie sprawi też, że ściana będzie przeciekać, a pomieszczenie wychładzać. Tak naprawdę największym związanym z nią problemem jest to, że… brzydko wygląda.

Ciekawe, jaki komplet zdjęć miałby ten po lewej? „Farmer’s cyclopedia of live stock” z 1908 roku.

Co na to potencjalni kupcy?

Potencjalni kupcy chcą mieć idealne zdjęcia rtg. Niektórzy kupują konia na aukcji lub za granicą, zdalnie, bazując na filmach – w takim wypadku komplet zdjęć rtg jest właściwie pierwszym etapem selekcji potencjalnie interesujących koni. Inni mają na uwadze możliwość odsprzedaży konia w przyszłości (a że kupujący chcą mieć idealne zdjęcia rtg…). Jeszcze inni z góry zakładają, że każde odstępstwo od ideału oznacza, że z koniem „coś jest nie tak” i takim wadliwym wierzchowcem z założenia nie chcą mieć do czynienia. Oczywiście, wymagania to prawo każdego klienta, ale fakt, że rekordziści potrafią prześwietlić 15-20 koni i odrzucić każdego z nich jako absolutnie nieakceptowalnego, powinien dać do myślenia…

Na dobrą sprawę każda z tych podpisanych kości może mieć jakiś defekt. A ilu z nich jeszcze nie prześwietlamy! „Veterinary notes for horse owners : a manual of horse medicine and surgery” – podręcznik uniwersytecki z 1093 roku.

Wnioski

Zdecydowanie optuję za tym, żeby dawać szansę koniom, które nie są idealne i absolutnie doskonałości na kompletach zdjęć rtg nie oczekiwać. Normą na zdjęciach rtg nie jest doskonałość, drobne odstępstwa, drobne asymetrie, drobne niedoskonałości – to jest właśnie norma.

Owszem, zdjęcia z wielu wypadkach mogą być bezcenne i rozstrzygające – kiedy na przykład diagnozujemy obecną już u konia kulawiznę, albo kiedy wiemy, że ma on jakiś mankament i chcemy go na przestrzeni czasu sprawdzać i kontrolować, czy zmiana się powiększa, czy pozostaje bez zmian. Czasem taka dokumentacja może obronić nawet „brzydkie zdjęcie” rtg, jeśli koń pracuje, startuje, a jego rtg pozostaje tak samo brzydkie 😅 przez kilka lat.

Jeśli oczekujemy konia, który ma idealnie perfekcyjny cały komplet zdjęć, może zdarzyć się, że takiego nie znajdziemy nigdy.

Zdecydowanie w pewnym momencie trzeba postawić sobie pytanie, czy chcemy kupować dobre konie, czy dobre zdjęcia rtg. Ja wolę jednak konie 😉


15 odpowiedzi na „Za chwilę wszystkie konie będą niehandlowe”

  1. Ila Majewska

    Uwielbiam Cie
    Po prostu wyjęłaś mi z ust dokładnie to co myśle i co zauważyłam
    Myślę że ,,handel przez weterynarzy” nie skonczy się póki mamy takie prawo jakie mamy
    Przykre jest to ze wiekszość wetów woli skreślić konia za drobiazg byle by chronić swój tyłek

    1. Agnieszka

      Oczywiście, że chronią, bo w razie kiedy koń nie spełni oczekiwań, to weterynarz będzie czołgany po sądach.

    2. Bardzo miło mi przeczytać 🙂 Mi też żal niektórych koni, które tracą szansę nie tylko na rozwój, ale przede wszystkim na fajne życie przez jakiś drobiazg, który tak naprawdę nie ma znaczenia, ale właśnie – brzydko wygląda.

  2. Aga

    Wspaniale napisane. Ile bardzo dobrych koni nie dostało szansy…….Czasy są jakie są i tak naprawdę to niewiedza powoduje że w Polsce ludzie nie kupują konia za jego całokształt tylko za badania. A potem mamy albo raczej nie mamy koni które mogą walczyć na Arenie Miedzynarodowej. Ja uważam że ten kto ma „oko” i zna się na koniach zaistnieje w hodowli czy Jeździectwie koniem którego nie jeden odrzuci za coś tam ( zawsze coś można znaleźć)A ten co ma tylko dobre badania i słucha wszystkich w koło a sam nie widzi, nie wie , nie chce wiedzieć bedzię miał……..dobre badania w szufladzie.

  3. Agnieszka

    Z jednej strony zgadzam się w 100%. Z drugiej strony kupiłam konia 3,5 letniego z idealnym RTG i był już dwa razy w klinice ma teraz 8 lat i po raz kolejny rozpoczyna swój sezon od pracy w trzech chodach. A jeszcze mam trzecią stronę gdzie zaufałam lekarzowi weterynarii który stwierdził że taki mały drobiazg na zdjęciu RTG w tym wieku to jest tylko nie estetyczna wada anatomiczna konia chodziło o krzywy wyrostek kolczysty a jednak okazało się że do końca tak nie jest i koń ma problem w tym miejscu z plecami nie będąc absolutnie eksploatowany pod siodłem. Znam również przypadek konia który ma 8 lat idealny obraz RTG i od dwóch lat non stop kuleje. Niestety tutaj myślę że nic nie jest zero jedynkowe co koń to przypadek co zdjęcie RTG to inna historia. I wcale nie dziwię się ludziom że boją się kupować koni ze złym RTG, natomiast myślę że największym problemem tutaj też jest nie do końca wszędzie uczciwe podejście do sprzedaży. Jeżeli sprzedaje się konia na lekach przeciwbólowych lub uspokajających a potem po przewiezieniu konia w nowe miejsce okazuje się że jest dramat no to komu potem ludzie mają ufać? Kiedy pojawiają się takie historie to naprawdę ciężko potem w tej branży mieć pewność na jakiego konia się trafi i na jakiego człowieka się trafi…

    1. Karol

      Otóż to. Dlatego trzeba wpisywać w umowę, że Sprzedawca zapewnia, że prezentuje konia Kupującemu bez środków farmakologicznych, zgadza się na pobranie próbki krwi do badań a w protokole lub umowie wpisujemy wszystkie wady, które Sprzedawca nam zgłosił. Jeśli czegoś nie zgłosi ale się ujawni pozywany za wady ukryte. Tak, jestem adwokatem.

    2. Natalia

      No właśnie… Kupiłam konia, bo widziałam go pod siodłem, mój wet widział przesłany przez sprzedającego komplet zdjęć RTG (niestety niezbyt dokładnie) i nie dopatrzył się niczego niepokojącego. Niestety, od samego początku koń zaczął zrzucać jeźdźca, podczas drążenia czemu tak się dzieje, skoro super chodził a teraz nie chce jeźdźca na grzbiecie, wyszło że w przesłanym mi komplecie zdjęć brakowało zdjęcia środkowego odcinka kręgosłupa, po zrobieniu go na miejscu, objawiły się zbliżone mocno do siebie kręgi z zwapnieniami. Badanie kliniczne wykazało kulawiznę, która trwa 9 m-cy, a koń nie jest użytkowany pod siodłem. Cóż się mogło zadziać? Koń prawdopodobnie był ostrzyknięty. Prawda jest taka, że faktycznie, gdybym widziała to zdjęcie, które zostało ukryte, i poczytała sobie o syndromie kissing spine, konia bym nie kupiła…

  4. PTPT

    Jakie to prawdziwe….sama mam doświadczenie w takich przypadkach.
    A ile bym dała żeby wróciły czasy kiedy konia kupowało się za to co sobą prezentuje, jaki jest z charakteru, jakie ma wyniki itp a nie tym co ma w nogach czy plecach.
    A w swojej stajni sama mam konie z syfem w nogach które przez lata pracują regularnie i nic się nie dzieje 😅

  5. Duslawa

    O mojej wetka powiedziała że NA PEWNO będzie kulawa i NA PEWNO nie obędzie się bez ostrzykiwania stawów. Ponad 3 lata później popyla czysto w trzech chodach pod siodłem. A to nawet nie był koń za miliony, tylko adoptowany za symboliczną złotówkę. Więc no xD

  6. Ina

    A ja bardziej jestem za robieniem usg, gastro i bronchoskopii niż bazowaniu na rtg w chorych ilościach. Nakostniaki ma dobre ponad 80% koni chodzących sport albo tych które po prostu są padokowane i żyją, biegają bez kulawizn.

  7. Ann

    Tak, rozumiem że nie należy szukac ideału. Tylko moje pytanie brzmi, jak kupimy takiego trzeszczkowca i on jednak w wieku 12 lat będzie kulawy? To wtedy co? Peszek? Kazdy koń się może urwać, ale trzeszczkowy do tego jeszcze ma właśnie walnięte trzeszczki… Jak kupimy konia z KSS i jednak te plecy nie dadzą rady pod większym obciężeniem?
    Fajnie się pisze „Dać szanse” jak ktoś ma dużo kasy, dużo kontaktów i takiego „popsutego” konia gdzieś wymieni, zostawi na łąkach i sam zajmie się kolejnymi końmi do jazdy.
    Każdy właściciel musi sam przeanalizować ryzyko, bo tak na rtg się nie jeździ, ale już na koniu od tych rtg juz tak 😉

  8. Karolina

    Częściowo się zgadzam, bo sama odrzuciłam z powodu nienajlepszych badań 2 konie w czasie poszukiwań (jeden-trzeszczki, drugi ogromne sarkoidy) a oba teraz chodzą w sporcie. ALE jako amator nie mam swojej stajni ani dużej stawki koni sportowych. Mam jednego emeryta-rencistę na utrzymaniu i pieniądze na opłacanie jeszcze konia – będę minimalizować szansę, że następny również będzie kosiarką do utrzymywania przez następne kilkanaście-kilkadziesiąt lat. A jeśli po drodze odrzucam super fury, tylko dlatego, że w wieku 4 lat mają brzydkie trzeszczki – trudno, nigdy nie byłam typem ryzykanta.

  9. Julia

    Ja widzę to trochę z innej perspektywy kiedy w sprawach o roszczenia z rękojmi biegły pisze „z dużym prawdopodobieństwem zmiana powstała przed zakupem” … oczywiście to już przesądza sprawę bo biegły napisał i już. Opiniowanie to jest również duża bolączka w procesach zwłaszcza, że nie każdy biegły taki biegły.

    1. Soluj

      zgadzam się niestety

  10. Trefniś

    Prawdą jest też to, że wiele koni kupionych właśnie z „mało istotnymi wadami” ma później jakieś przewlekłe problemy i więcej chodzi w ręku niż w sporcie. Bo były taniej albo bo ktoś się uparł na tego konkretnego osobnika. Drugim aspektem sprawy jest też coraz częstsze branie się za hodowlę koni „do szportu” przez ludzi zupełnie zielonych w temacie, w tzw. przydomowych stajenkach. Przynajmniej jeśli chodzi o Polskę. W takich hodowlach wiele ważnych aspektów jest często pomijanych – dobiera się ogiera do klaczy na zasadzie „dobry w sporcie” i „podoba mi się”, jedynie w myśl poprawy samych predyspozycji sportowych, a nie wad anatomicznych samej klaczy. Do tego bardzo często zapomina się nie tylko o odpowiednim żywieniu ciężarnej klacz (a później samego źrebaka), ale też o zapewnieniu „przyszłemu sportowcowi” odpowiedniego i zróżnicowanego terenu, na którym mógłby biegać do momentu zajazdki. Suma błędów sprzyja właśnie i wychodzeniu tych „małych wad” na RTG i też w drugą stronę, przy ich braku na RTG późniejszym wychodzeniu w „praniu” podczas zwiększania obciążenia konia ćwiczeniami podczas treningu. Takie głupie rozmnażanie prowadzi do wad postawy, małych i słabych kopytek, kruchych kości oraz utrwalania wad anatomicznych, nawet widocznych gołym okiem. Nie można zwalać więc wszystkiego na „doszukiwanie się dziury w całym, dzięki coraz lepszych możliwościach technicznych”… I, tak jak nie można całkowicie przekreślać koni z wadami w RTG, tak trzeba zachować podwyższony poziom ostrożności, jeżeli planuje się takiego konia kupić. Nie zapominajmy też o tym, że część z tych koni będzie np. względnie sprawna do wieku średniego, by potem się momentalnie rozsypać, gdy „zużycie” i suma wad przekroczy już pewien punkt krytyczny. Trzecią sprawą jest to, że obecnie w społeczności jeździeckiej ogólnie zaczynamy wymagać od koni sportowych coraz więcej w coraz krótszym czasie: konie w coraz młodszym wieku poddawane są większym obciążeniom treningowym, żeby uzyskiwać coraz młodsze osobniki gotowe jechać Grand Prix (służy to też znacznemu zmniejszeniu kosztów utrzymania do momentu sprzedaży). Nie ma się więc co dziwić, że coraz mniejsze wady zaczynają nam przeszkadzać, gdy decydujemy się na wybór młodego konia do sportu – margines błędu staje się bowiem coraz cieńszy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *