Kurka wodna, sypnęło już śniegiem, a ja jeszcze wiszę newsy mocno jesienne 🙈
Akurat teraz finalizuję kilka większych projektów, takich które od kilku lat były już przygotowywane i w produkcji, i które w sumie wszystkie mają jeden cel – mieć więcej luźnego czasu na konie 😉 Także może w końcu się uda (tiaaa, marzenia ściętej głowy) 🫣
Kiedy już elegancko przysiadłam nad klawiaturą, to dostałam cynk o bardzo ciekawej młodzieży u hodowcy, no nie było rady, trzeba było pojechać. Dwa piękne ogierki błyskawicznie znalazły nowe domy, teraz jeszcze swatam klaczunie 😉 Jakby było mało dobrobytu, to znalazły się jeszcze dwa przepiękne dwulatki (malowany kary ogierek i malowana gniada klaczka) zupełnie off-market, więc gdyby ktoś szukał ujeżdżeniowca, to śmiało wbijajcie do mnie na PW 🫡
Tymczasem… Ravik został muśnięty pierwszym powiewem edukacji. Tadamm – horsey makover!
Wprawdzie musiał chwilę przeanalizować kwestie schodzenia w ręku z łąki (teraz nocuje w boksie) w kwestii dopasowania tempa do prowadzącej go osoby, ale w sumie dość szybko się dostroił się do reguł końskiego savoir-vivre. Przyjęcie ogłowia, lonże, czapraki, wszystko to przychodzi mu wręcz intuicyjnie. Mega atutem tego zwierzaka jest fajna symetria, którą od początku chłopak wykazuje przy lonżowaniu – z reguły dzieciaki mają jedną stronę, która wyraźnie im leży, i drugą, na którą najchętniej by nie biegały w ogóle 😉
W każdym razie Ravika mogę Wam już pokazać w lekkim przed i po (chociaż w sumie bardziej w trakcie):
A tu ten sam kolega odłąkowiony i trakcie przeobrażania w wierzchowca:
I portrecik z kolegą Dżonym. Tak swoją drogą ten kolega jest uroczy, przesłodki i przemiły i nie wiem jak to się dzieje, ale ponoć w każdym mikrostadku końskim, nawet złożonym z najbardziej łagodnych melepetów spada na sam dół hierarchii im staje się chłopcem do bicia. Skąd te konie wiedzą, który z nich „nie naskarży pani” i któremu można bezkarnie zabierać drugie śniadanie cz wyrzucać tornister za okno 🤷♀️
Ravi pewnie z wsiadaniami będzie musiał poczekać do wiosny, bo aktualnie zapełniło nam się miejsce w stajni dla starszaków, a wkrótce spodziewamy się tam jeszcze kolejnych czworonożnych słuchaczy ujeżdżeniowej akademii. Ot, farciarz z tego Ravika, wieczna laba 😉
Do akademika wprowadził się niesamowicie przystojny, już prawie 5-letni Pluszek. Na teraz mam jego portretówki, ale niedługo będę go mogła pokazać Wam pod siodłem.
Pluszek zawojował serce naszej Pani fotograf, która w trakcie robienia sesji zaczęła żywo zastanawiać się, gdzie najszybciej i najkorzystniej mogłaby sprzedać nerkę 😅 W sumie to jej się nie dziwię, Plusz niezwykle łapie za oko. Jako dwulatek wygrywał wystawy hodowlane w Belgii, skąd pochodzi. No i oczywiście, żeby pasować do kolekcji prawdziwych ujeżdżeniowych diamentów, jego ciemnogniadą sierść uzupełniają cztery eleganckie białe skarpetki 😄
Powiem Wam, że mega przyjemnie jest sobie przyjechać odwiedzić koniska w takie ciche, spokojne i do tego niesamowicie malownicze miejsce. Śniadanko na pomoście nad jeziorkiem tak przejrzystym, że można obserwować dokładnie rybki i inne wodne stwory na dnie. Zrywające się stada kaczek. W tym plenerze na piaszczystym na brzegu i w leśnym tle spaceruje sobie stadko koników. To naprawdę ładuje baterie na bardzo wysoki poziom 🔋👍
No i przy okazji swojego śniadanka można też pomóc rozdawać końską szamę 🤭
A jeśli zapytacie o Ropucha, to u niego bez zmian, nadal zajmuje się byciem celebrytą 🐸 i na przykład bieganiem za bananami. Gdyby to od niego zależało, najchętniej stosowałby dietę Małysza, nieco udoskonaloną, w wersji bez bułek 😅 W sumie dziwny gust jak na Ropucha, mogłabym go podejrzewać o upodobanie w muchach, ślimaczkach, może ważkach, jak na żabę przystało, ale żeby w owocach? 😆
Za człowiekiem wyposażonym w żółty wytwór bananowca dosłownie biega wężykiem. Coś mi się widzi, że na treningach zamiast cukru trzeba się będzie zaopatrzyć w solidną kiść 🍌 i to nam chyba odblokuje u Ropucha edukację 🤭
Dodaj komentarz