24 czerwca – to ostateczny termin, w jakim zawodnik i koń jako para muszą osiągnąć minimalne wymagania kwalifikacyjne dla startu olimpijskiego – MER. Powinniśmy zatem lada chwila poznać oficjalny skład ekipy. Oczywiście nieoficjalny jest na wszelkich możliwych online’owych komunikatorach znany i szeroko dyskutowany, w pewien sposób mamy bowiem nieco kontrowersji. Nie da się nie zauważyć, że jak na polską reprezentację… to skład drużyny wypada, hmm, dość międzynarodowo.
A to już nie wszystkim się podoba.
Zanim jednak zaczniemy otwierać noże w kieszeni lub gotować bigos na uspokojenie, zajrzyjmy sobie do materiałów przygotowanych przez PZJ.
Bardzo pozytywnie, że nasz związek pokusił się chociaż o takie filmy – bo kiedy spojrzymy na stronę pzj.pl, to w zakładce o dumnej nazwie Paryż 2024 kadra narodowa seniorów prezentuje się, no cóż, cokolwiek zabawnie:
No cóż, jak to mawiają – lepiej późno, niż wcale, może jeszcze przed Olimpiadą zdołamy się czegokolwiek dowiedzieć o naszych kadrowiczach … A tak na serio – PZJ, po prostu wstyd. Przecież ci zawodnicy nie zaistnieli w sporcie przedwczoraj – naprawdę nie można postarać się o skreślenie kilku słów, albo zwyczajnie poprosić o króciutkie bio samego zawodnika?
Do Olimpiady zostały 32 dni, najwyższa pora, żeby nadrobić zaległości!
Z naszych kadrowiczów następujące pary uzyskały MER:
Magdalena Jura i Ron – tę parę ogląda się zawsze z przyjemnością. Tym bardziej, że Ron nie jest jakąś zachodnią superfurą 😉 tylko koniem z pochodzeniem wielkopolskim. Doskonały przykład, że właściwa praca pozwala fantastycznie rozwinąć wierzchowca i to w treningu leży siła. Ron nie jest jednak koniem najmłodszym i pytanie, czy będzie w optymalnej formie?
Susanne Krohn i Titolas – dołączyła do drużyny w kwietniu 2023 roku. Swoje social media zawodniczka prowadzi w języku niemieckim. Dosiada uznanego ogiera Titolas. Najlepsze wyniki para w tym roku uzyskała podczas Motesice Spring Dressage Show 2024 (69,478 Gp oraz 72,195 GP Freestyle).
Katarzyna Milczarek oraz jej złocisty Guapo – zawodniczka, której z pewnością nie trzeba przedstawiać. Po przerwie powróciła w szranki z Guapo i z konkursu na konkurs wydaje się być w lepszej formie. Ostatnie rezultaty to świeżutka wygrana na CDI-W Brno – 69,304 w GP i 74,980 GP Freestyle w międzynarodowej obsadzie.
Olga Safronova i Sandro D’amour – tę zawodniczkę miałam możliwość poznać osobiście po jej przymusowym wyjeździe z Białorusi. Uwierzcie mi, nie miała lekko 🙁 Groziło jej więzienie, a jedną z represji było uniemożliwienie startu na Olimpiadzie w Tokyo przy uzyskanej kwalifikacji. Olga błyskawicznie nauczyła się języka polskiego i poukładała życie w nowej rzeczywistości. Ma niesamowitą więź ze swoim koniem – Sandro D’amour, który jest z nią od trzylatka. Olgę zobaczycie zresztą nie tylko w siodle, ale również w stajni, czy na trawie, gdzie zabiera swojego pupila – to ten typ osoby, która jest nie tylko jeźdźcem, ale wielkim przyjacielem koni.
Żaneta Skowrońska-Kozubik & Love Me – zawodniczka, na którą zawsze można liczyć. Nie pamiętam żadnych przejazdów, które nie wyglądałyby po prostu dobrze. Każdego konia, którego dosiada, pokazuje w optymalny sposób.
Sandra Sysojeva oraz Maxima Bella – obydwie doskonale kibicom polskich zawodów i cyklu Cavaliady. Zawodniczka jako kandydatka do reprezentacji pojawiła się na ostatnią chwilę i nie walczyła w ubiegłym sezonie o drużynowe kwalifikacje. Należy jednak oddać sprawiedliwość temu, że jej klacz jest młodziutka (ma zaledwie 8 lat!) i rok temu plany na starty w Grand Prix najzwyczajniej mogły po prostu nie istnieć. Rezultaty pary są imponujące, zawsze powyżej 70%, Freestyle – nawet ponad 77%!
Aleksandra Szulc oraz Breakdance ta zawodniczka miała przed sobą niełatwe zadanie, jakim jest połączenie pracy z bardzo gorącym koniem i bycie świeżo upieczoną mamą i wcześniej przerwę od jazdy podczas ciąży.
I teraz do rzeczy. Na siedem par mamy cztery zawodniczki urodzone w Polsce i reprezentujące kraj przez całą swoją karierę sportową. OK, transfery sportowe są rzeczą normalną. Sama uważam, że to ogromna szansa, że w reprezentacji może znaleźć się para, która bardzo konkretnie podbije drużynowe wyniki i wybierając skład na pewno bym z takiej opcji skorzystała. Ale z drugiej strony założeniem rywalizacji olimpijskiej jest rywalizacja międzynarodowa. Zawodników wybierają Narodowe Komitety Olimpijskie spośród obywateli danego kraju. Dla zwycięzcy dyscypliny grany jest Hymn Narodowy danego kraju.
Z jednej strony mamy zatem sport, gdzie najważniejszy i decydujący powinien być wynik. I w takim kontekście nie liczą się żadne dodatkowe kwestie, definicje, sentymenty. Najlepszy jest ten, kto jest (mierzalnie) najlepszy. Tym bardziej, że przez 12 lat polskiej reprezentacji ujeżdżeniowców na olimpiadach w ogóle nie było.
Ale z drugiej strony, w kontekście reprezentacji kraju… Gdzie jest ta granica zmiany flag i poza przypadkami faktycznie uzasadnionymi – wyboru obywatelstwa? Jeśli takie roszady dla lepszych wyników są wyłącznie pozytywnym zjawiskiem, to co w sytuacji, kiedy zawodnik w swoim kraju osiąga zbyt słaby poziom, żeby uczestniczyć w rywalizacji olimpijskiej i wybiera nowe państwo, które mu takie uczestnictwo umożliwi? Rywalizacja powinna być uczciwa, czyli odpowiadająca stanowi faktycznemu. Jeśli dajmy na to jako kraj nie jesteśmy orłem w bobslejach, to trudno, trzeba się z tym pogodzić i rywalizować o autentyczny, osiągalny dla nas wynik – a nie zbierać do reprezentacji przedstawicieli nacji bardziej uzdolnionej w szybkich zjazdach 😉
Co, jeśli przytrafi się sytuacja, że każdy z reprezentantów będzie obywatelem z kilkumiesięcznym raptem stażem?
A co, jeśli w ogóle wszystkie kraje postawią wyłącznie na wynik i całkowicie wymienią się składami, kupując sportowców lub pozyskując ich za pomocą różnych przywilejów? Czy to dalej będzie faktycznie międzynarodowa rywalizacja? Olimpiada, jak żadne inne zawody sportowe kładzie nacisk na to, że sportowcy różnych nacji łączą się w jednym, wspólnym celu. Wszak startują ramię w ramię pod flagą z olimpijskimi kołami, symbolizującymi różne kontynenty, które wprawdzie łączą się i przenikają, ale zachowują odrębność, podkreśloną nawet dodatkowo kolorystyką olimpijskiego symbolu.
Co myślicie sami na ten temat?
I gdybyście mieli zostać kadrowym selekcjonerem, które pary powinny wejść w skład reprezentacji? Kogo najbardziej chcielibyście zobaczyć na czworoboku w ogrodach Wersalu?
Wybieramy podstawową trójkę plus parę rezerwową:
Dodaj komentarz